Nie raz i nie dwa zastanawiałam się jak wygląda fragment trasy od Tolkmicka do Narusy. Mam oczywiście na myśli drogę pieszą czy rowerową, bo z perspektywy samochodu zawsze to wszystko wygląda inaczej. W tym roku wpadło sporo tripów rowerowych – to świetna forma aktywności i spędzania czasu. Nie mogłam więc nie sprawdzić, co ciekawego czeka na tym odcinku Green Velo.
Nowe odkrycie – podziwianie z perspektywy roweru
Znam te tereny odcinkami dość dobrze. Kadyny to jedno z moich ulubionych miejsc na piknikowanie, szybki spacer po pracy. Z kolei i Tolkmicko i trasę do Świętego Kamienia przemierzałam nie raz i bardzo cenię sobie to dzikie, nieskalane przez człowieka miejsce. Mocno kibicowałam też, żeby trasa Kolei Nadzalewowej odżyła – o to się akurat udało. Z Perspektywy roweru ta trasa ciekawe odkrycie. Wszystkie te leśne ścieżki, dróżki, nawet te okropne podjazdy. Trasa to prawie 50 km, i jej przejechanie zajęło mi 4 godziny. Ciekawi co na trasie?
Start – Kadyny
Ja zaczęłam swój trip w Kadynach. Można tu zostawić auto przy jednej z plaż na płatnym parkingu, albo w centrum wioski – wtedy stoimy za free (oznaczam gdzie na mapce). OD razu skierowałam się w stronę Zalewu Wiślanego i tu zaczyna się oznakowanie Green Velo. Początkowo jedzie się wałem z dala od ruchliwych ulic ulic. Mija się jedynie innych rowerzystów czy spacerowiczów. I mi taki klimat luzu na trasie bardzo odpowiada. Nie lubię jak jest tłoczno, czy mijają mnie samochody.
W kierunku Tolkmicka
Trasa prowadzi dalej do Tolkmicka, gdzie mały fragment trzeba pokonać drogą asfaltową (na wstępie mocno creepy stacja paliw). Jest tu kilka miejsc, gdzie warto się zatrzymać, jak choćby piękny budynek dworca. Obecnie jest on w rękach prywatnych i stąd można ruszyć drezynami rowerowymi śladem dawnej kolei Nadzalewowej. Ale poza dworcem, jest te też mały i klimatyczny port. Co jakiś czas odbywają się tu też różne eventy.
W kierunku Świętego Kamienia
Wystarczy kierować się dalej wzdłuż torów kolei i dalej za znakami na trasę w lesie. Miłe ochłodzenie gwarantowane, a między drzewami rozciąga się widok na Zalew. Po przejechaniu około 4,5 km z centrum dociera się do ścieżki, która prowadzi na święty Kamień. O nim krążą są różne legendy i opowieści związane z zawistnymi olbrzymami czy kulturą pogan. Więcej o tym można przeczytać w tym poście Tolkmicko – Święty Kamień.
Koniec rumakowania
I powiedzmy, że tu trasa rekreacyjna się kończy. Jak zobaczyłam kilka podjazdów to głośno wyraziłam swoją opinię na ich temat. Ale trudno, gdzie nie wjadę, tam wypcham – liczy się fan z wycieczki. A trzeba przyznać, że lasy są piękne i malownicze. Dojeżdżamy do miejscowości Chojnowo i niedaleko jest MOR, gdzie można chwile odetchnąć. Tu też są dwie opcje – można jechać dalen Green Velo w kierunku Fromborka, albo wybrać trasę R10. Ja konsekwentnie (przynajmniej jeszcze w tą stronę) trzymałam się GV. Ruszyłam dalej w kierunku Krzyżewa (kiedyś jeździłam tu na grzyby) i tu fajna niespodzianka na trasie się trafiła.
Skansen maszyn rolniczych
Nie można się przy takiej atrakcji nie zatrzymać, bo mnie jeszcze bardziej niż to, że są tu ciekawe i stare maszyny rolnicze, zafascynowało to, że może być ładnie, czysto i nie zdemolowane. Czyli da się, a tak poważnie to szanuję mocno, bo widać, że mieszkańcy miejscowości Nowiwy o to dbają. W tym mini skansenie można zobaczyć takie sprzęty z jakich na co dzień korzystali nasi dziadkowie. Jest tu spory staw i pomost, miejsce, gdzie można usiąść i odpocząć.
Frombork z góry
Trzeba się było sporo napedałować bo do Fromborka zjeżdża się z góry. A zobaczenie katedry z tej perspektywy to dla mnie coś wow. Sam Frombork to jedno z najpopularniejszych miast nas zalewem. Trzeba przyznać, że z roku na rok jest to coraz ładniej. Przy plaży jest promenada, są leżaki, miejsca, gdzie można się schować przed słońcem. Niedawno stanął tu też bar – fajne miejscówka się zrobiła. I choć cenią sobie spokój i ciszę, to raz na czas lubię gdzieś siąść na kawkę. A takich miejsc tu zdecydowanie brakuje.
Czas na powrót
Żeby sobie trochę skrócić i oszczędzić podjazdu w stronę Krzyżewa, na drogę powrotną postawiłam częściowo na odcinek R10. I powiem tak – nic przyjemnego. Jest tu spory ruch samochodowy, a wiadomo jak lokalsi jeżdżą takimi trasami, jeszcze jak jest przyzwoity asfalt i spora prosta. Ale jakoś dowlekłam się do MOR i dalej już wracałam tą samą drogą, jaką przyjechałam
Warto było?
Powiem tak – zmęczona, ale szczęśliwa. Było kilka momentów, gdzie było ciężko, ale potem łagodniejszy kawałek trasy to rekompensował. Trasa jest też bardzo ciekawa pod kątem różnorodności – mijamy Zalew Wiślany, są plaże gdzie można odpocząć, jest piękny las. Sama trasa to 4 h jazdy moim tempem, zatrzymując się i poświęcając czas na chill czy zwiedzanie to super opcja na całodzienną wycieczkę.
Warto wiedzieć
Pierwotnie po dojechaniu do Fromborka pojawiła się opcja, żeby wrócić drezyną rowerową. Niestety w tym sezonie nie mają jeszcze wagoniku na rowery, ponoć mają się pojawić. W większych wsiach i miasteczkach spokojnie znajdzie się sklep czy jakieś gastro. Ja jednak polecam chill w Fromborku na plaży, a kawkę koniecznie w Cafe Galeria z widokiem na katedrę. Na trasie rowerowej jest też kilka MOR-ów.