Pierwotnie zamek znajdujący się w pobliżu jeziora Rekowo miał być domem mieszkalnym z pracownią. W latach 80 gdański rzeźbiarz otrzymał pozwolenie na budowę w tej malowniczej okolicy. Jednak początkowe plany budowy przekształciły się w ogromną konstrukcję, która aż prosi się o dokończenie.
Nie ukrywam, że kiedy pierwszy raz stanęłam przed tą budowlą zrobiła na mnie niesamowite wrażenia, z resztą nadal robi za każdym razem kiedy tam jestem. Ogromna inwestycja jest największym pustostanem w rejonie Kaszub i przyciąga fanów urbexu z całej Polski.
Wielka samowola budowlana
Właściciel terenu w 1983 roku otrzymał pozwolenie na budowę domu o powierzchni 170 metrów kwadratowych. Zamiast tego wzniósł jednak pałac, którego powierzchnia to imponujące 5 tysięcy metrów kwadratowych. W latach 90 XX wieku z powodu problemów finansowych prace zostały przerwane. Piotr Kazimierczak bardzo chciał dokończyć budowę swojej wizji domu idealnego. Uruchomił w Gdańsku zakład meblarski, ale i tym razem nie miał szczęścia, bo został on zniszczony w skutek zalania. I tu znowu zaczynają się schody. W 2006 roku ponieważ budynek był niezgodny z planami nakazano jego rozbiórkę. Właścicielowi udało się od niej odwołać. Miał złożyć kolejne plany, które miały przekształcić pałac w obiekt hotelowy. Jednak i z tego nic nie wyszło.
Architektura
Na ogromnym terenie w leśnej scenerii został wybudowany zamek. Od frontu jest otoczony murem z bramą wjazdową, która sama wygląda jak wieża księżniczki. Sam budynek składa się z czterech skrzydeł, które są ze sobą połączone dachami mansardowymi. Dalej mam ciarki jak przypomnę sobie biegającego po dachu chłopaka z go-pro w ręce. Cóż, między brawurą a głupotą jest bardzo cienka granica. W narożnikach wybudowano 12 wież, które miały symbolizować 12 miesięcy. Ale to jeszcze nie koniec – kręte schody prowadzą nas do różnych części zamku. W jego centralnej części miała znajdować się fontanna, na samym dole wielki basem. Poza tym możemy stanąć w miejscu, które było przeznaczone na sale balową czy kaplicę. Z tarasów rozpościera się widok, który napawa spokojem.
CIEKAWOSTKA – poza wieżami odpowiadającymi liczbą ilości miesięcy, liczba sal miała być równa ilości tygodni w roku
Perełka urbexu czy inwestycja z przyszłością?
Niestety budynek z roku na rok coraz bardziej niszczeje. W rogach poszczególnych pomieszczeń nie brakuje składu butelek po rozmaitych trunkach, a wiele ścian zdobi graffiti. Na ten moment obowiązuje tam zakaz wstępu, który jednak nie zniechęca tak liczni odwiedzających to miejsce osób. Trzeba liczyć się jednak z tym, że może nas z terenu wyprosić policja. W ubiegłym roku miał tam miejsce wypadek, podczas którego dwóch 15-latków spadło szybem z wysokiej odległości w dół.
Jednak nie dziwię się wszystkim, których tam ciągnie, bo stanąć tam i pomyśleć jak mogłoby to wyglądać w pełni ukończone to wspaniała podróż dla wyobraźni. Co jakiś czas pojawiają się także informacje o planach na wykupienie czy dalszą budowę, jednak póki co nic tam się nie dzieje. A szkoda, bo to miejsce z ogromnym potencjałem.