Otwieranie tych pudełek to zawsze radość. Już sam fakt, że nigdy nie wiadomo co będzie wewnątrz sprawia, że to jakby ciągłe otwieranie prezentów. Po grafice czasem snuje domysły, ale i tak ekipa Pure Beauty zawsze mnie zaskoczy.
W tej edycji od Pure Beauty kryje się cała masa produktów pełnowymiarowych, a o tym ile ich było, najlepiej świadczy fakt, że nie wszystkie zmieściły się w pudełku. Od razu zauważyłam kilka marek, które znam i lubię, ale też parę nowości. A prawdziwym zaskoczeniem są perfumy. Wielkim plusem jest to, że wartość dwóch kosmetyków z tego boxa, to koszt całego pudełka.
Miya – serum wzmacniające, cena 49,99 zł/30 ml
Bardzoooooo lubię kosmetyki tej marki, a poznałam je właśnie dzięki tym pięknym pudełkom. Serum z fitokolagenem jest przeznaczone do codziennej pielęgnacji każdego typu cery. Ma za zadanie wzmacniać barierę ochronną, nawilżać, dodawać blasku i elastyczności. Z serum mam zawsze obawy,że później moja cera się świeci. Ale chętnie zobaczę, jak po tym kosmetyku będzie się prezentować, bo to fajna opcja na solidną pielęgnację po zimie. Od mnie plus za wygląd – prostota zawsze jest w cenie.
Biolaven – żel myjący do twarzy, cena 26 zł/150 ml
Kolejna marka, którą lubię. Za piękne i delikatne zapachy i moc naturalnych składników. Delikatny żel ma poradzić sobie z oczyszczeniem skóry, ale też zadbać o naturalną barierę lipidową. Plus za delikatne mycie, bo dzięki temu może nie wysuszać skóry. Wygodne opakowanie na pewno jest zaletą, kosmetyki z pompką dobrze się sprawdzają. I nie chce tłumaczyć tak lenistwa, ale jakoś kiedy nie muszę nic odpakowywać to regularne stosowanie też jest łatwiejsze.
Garnier – maska na tkaninie, cena 14,99 zł/28 g
Oj bardzo lubię tego typu maski. To świetna ulga, nawilżenie, chwila relaksu. Mu mamy moc witaminy C i kwasu hialuronowego, czyli nie tylko nawilżenie, ale też redukcja oznak zmęczenia, blask i zdrowy wygląd. Nie wiem, czy to moja cera tak bardzo się lubi z witaminą C, ale u mnie efekty są szybko widoczne.
Bielenda – krem pod oczy, cena 20,50 zł/15 ml
Kremy pod oczy to coś co zawsze chętnie testuję, bo w sumie najlepszy efekt jest u mnie po płatkach, ale ten jest dość obiecujący. W składzie są wyciągi roślinne, które mają nie tylko redukować zmarszczki, ale też zapewniać nawilżenie. Fakt, że u mnie skóra wokół oczu jest dość problematyczna, w sensie często wygląda na zmęczoną. Od razu biorę się za korzystanie z tego.
Dr Irena Eris – ujędrniające serum, cena 30 zł/30 ml
Wygląda prosto ale luksusowo. To serum z linii Spa Resort Japan do pielęgnacji ciała. Kosmetyk ma delikatnie otulać, nawilżać, i zadbać o dobre natłuszczenie skóry. Dodatkowo składniki aktywne mają działać ujędrniająco. Jestem zaskoczona pozytywnie ceną – spodziewałam się wyższej. I ok, może 30 ml na ciało to nie dużo, ale jak na jednorazowy wydatek na kosmetyk to cena jest przystępna.
Body Boom – pianka brązująca do ciała, cena 31,99 zł/150 ml
Nie ukrywam, że boję się tych kosmetyków. Bo o smugi nie łatwo, choć moja doświadczenia z balsamami brązującymi mają już trochę lat. Formuła pianki do mnie przemawia, bo kojarzy mi się nie tylko z łatwym rozprowadzaniem, ale też takim naturalnym efektem. Spróbuję, a co!
Onlybio – żel pod prysznic, cena 22,49 zł/400 ml
Duża pojemność i mega wygodna do używania pompka. To już dwa plusy, a zdaje się, że będzie ich jeszcze kilka. Zapach migdała – dla mnie obłędny. Poza oczywiście działaniem myjącym, olejki z migdała mają nawilżać i ujędrniać. Onlybio zawsze się u mnie dobrze sprawdza. A niektóre żele do mycia, niestety im lepiej pachną tym bardziej przesuszają skórę.
Adopt – woda perfumowana, cena 39,99 zł/30 ml
A i tu spore zaskoczenie, bo perfumy w boxach kosmetycznych raczej często się nie pojawiają. To nowa marka, a zapachy kojarzą się ze świeżością i elegancją. Mi trafił się jeden z trzech zapachów jakie były w boxach, czyli Midnight for Her. Niuchnęłam już – i jest w moim guście. Klasyczne, eleganckie, nie za ciężki ale wyraziste.
L’oreal Paris – serum nawilżające, cena 34,99 zł/150 ml
Kosmetyki do włosów – zawsze i chętnie. To serum, ma za zadanie nie tylko nawilżać włosy ale też zwiększyć ich objętość. Co stosowania w codziennej pielęgnacji. Plus, że można nakładać i na suche i mokre włosy. Jestem ciekawe jak z ich obciążeniem, bo czasem kosmetyki bez spłukiwania niestety tak robią. Poręczne opakowanie – to spory plus.
Rated Green – kuracja do skóry głowy, cena 95 zł/200 ml
I tu mam wow – po pierwsze bo jak zaczęły mi się problemy z AZS i ogólnie włosami (na szczęście już po!) to trochę na temat pielęgnacji samej skóry głowy poczytałam . Często jest to pomijane, a peeling czy odpowiednie mycie i nawilżenie są ważne. Po drugie wow – jest to kosmetyk, który kosztuje nie mało. Mi trafiła się wersja nawilżająca z olejem tamanu i czarną porzeczką. No ciekawa jestem bardzo.
Garnier Fructis – szampon do włosów, cena 14,99 zł/400 ml
Kolejny spory produkt i to w wersji pełnowymiarowej. Myślę, że tego szamponu nie trzeba nikomu przedstawiać. Wiele witamin, ekstraktów z roślin i owoców ma zapewniać mocniejsze i zdrowsze włosy. To super część kuracji odbudowującej. A i zapach – czuć go bardzo długo i pachnie przyjemnie.
Garnier Fructis – odżywka do włosów, cena 13,99 zł/200 ml
Ha! Znowu coś do włosów. Odżywka jest kolejnym kosmetykiem z serii do zniszczonych włosów. Nie wiem jak ta konkretna, ale na ogół po nich dobre się rozczesuje włosy, a w składzie jest olejek amli i płynna keratyna.
Soraya – żel do higieny intymnej, cena 11 zł/300 ml
Czy tylko ja zanim zaczęłam w boxach odkrywać inne kosmetyki do higieny intymnej, używałam ciągle tych samych? Jakoś nigdy nie myślałam, żeby poszukać czegoś innego, a od kiedy zmieniłam na inne, widzę jaka jest różnica. Ten żel posiada ekstrakt z rumianku, zatem do delikatny płyn, który zmniejsza ryzyko podrażnień. Spore opakowanie i bardzo spoko cena.
Bio Madent – pasta do zębów, cena 19,99 zł/75 ml
Pasta ma usuwać przebarwienia, choćby po kawie, herbacie itd. Zawiera takie składniki, które mają zapewnić ładny i biały uśmiech. Obawiam się tylko smaku, mocno miętowe to coś co mnie odrzuca. Ale sprawdzę.
Sporo? Bardzo sporo. Poza tymi kosmetykami w boxie było też kilka próbek: Urgo – krem do skóry wokół oczu, Purito – Krem i krem z filtrem 50 i do tego Medeine – krem do rąk. To fajna opcja na sprawdzenie zwłaszcza droższych kosmetyków. Kolejny raz jestem pozytywnie zaskoczona, a moja szafka na kosmetyki dopieszczona. Fajnie, że jest i pielęgnacja twarzy i sporo kosmetyków na włosy. Dziękuję, że mogę testować te wszystkie perełki.
Post powstał w ramach współpracy barterowej z Pure Beauty.