Jakiś czas temu, kiedy sama byłam nieco zagubiona i szukałam swojej drogi spotkałam się z pojęciem uważności. I powiem szczerze, że początkowo uważałam to za takim sam pic jak te wszystkie teorie przepracowania czegoś itd. Ale temat zaciekawił mnie, bo sama chociaż czasem padałam na twarz wypełniałam każdą minutę, żeby tylko szybko p ójść spać i nie zostawić sobie przestrzeni na błądzące myśli.
Czy jest ta cała uważność?
Myślę, że w codziennym zabieganiu sami zabieramy sobie przestrzeń do spokojnego przeżywania czy robienia różnych rzeczy. Sama jestem tego najlepszym przykładem – jedną ręką mieszam zupę, nogą odkurzam, a w głowie już mam listę 5 kolejnych rzeczy. Męczyło mnie to, ta presja zrobienia czegoś natychmiast. A okazało się, że samo gotowanie, jeśli się na tym bardziej skupię może być sporą frajdą, a wypicie filiżanki kawy spokojnie rano, a nie wisząc nad laptopem to chwila, której potrzebuję.
Uważność to nic innego jak skupienie się na danym momencie, czynności. To zauważanie prostych rzeczy, cieszenie się tym co niesie dana chwila, głębokie skupienie na dokładnie danym momencie.
Planuj, ale daj sobie przestrzeń
Czasy chaotycznych wypraw na żywioł chyba już powoli odchodzą w moim przypadku. Nie mówię, że raz na czas się nie zdarza, ale często kończyło się to godzinami spędzonymi w aucie bez celu. Takie jeżdżenie i szukanie trochę na siłę. A ja lubię zwiedzać, poznawać, eksplorować. Staram się zawsze mieć plan, nauczyłam się nawet sprawdzać godziny otwarcia muzeów, żeby się potem nie okazało, że akurat dziś jest zamknięte. Jestem z tych osób, u których jeśli jakiś element się wykruszy to zaczynam się irytować. Takie moje dziwactwo, ale ponoć każdy jakieś ma. Staram się wcześniej zrobić listę, poukładać ją w miarę kolei, żeby mieć wyznaczony pierwszy punkt podróży. Zawsze staram się mieć wypisane też jakieś atrakcje “w razie w”, czyli mówiąc w skrócie, jeśli starczy czasu fajnie będzie odwiedzić, ale bez ciśnienia. Zawsze zostawiam sobie miejsce na jakieś nie planowane tematy. Bywa, że czas zwiedzania danego obiektu podany na stronie to 1,5 h, a po 30 minutach już ma się dość, a czasem wręcz przeciwnie.
Nie oczekuj
To chyba najcenniejsza lekcja dla mnie. Nie raz jechałam gdzieś podjarana niemal jak kościół w Norwegii, a miejsce okazywało się kichą. Staram się nie robić sobie zbyt wielkich oczekiwań i owszem lubię różne przewodniki i strony, gdzie można przeczytać opinię innych, ale staram się tym nie sugerować. Chcę sobie dać przestrzeń na poznanie, przeżycie po swojemu. Każdy ma też inne pasje i zainteresowania. Ja mogę ledwo rzucić okiem na jakiś obraz, a kto inny będzie się nim zachwycał. I nie ma w tym nic złego.
Pozwól sobie na chwilę dla siebie
Nawet jeśli masz dość napięty harmonogram postaraj się znaleźć chwilę dla siebie. Czasem na prawdę nie trzeba dużo. Filiżanka kawy wypita w klimatycznej kawiarni, najlepsza wycieczkowa kanapka z konserwą zjedzona w plenerze, a może to prostu wygrzewanie się na ławce. Na prawdę wiele nie trzeba, żeby poznać jak smakuje szczęście.
Ciesz się i przeżywaj tu i teraz
Wielokrotnie już poruszałam ten temat, że jestem z tych, którzy się łatwo zachwycają, taką wręcz dziecięcą radością. Często gdzieś wyrywa mi się głośne wow i wcale się tego nie wstydzę. Pamiętam czasy, kiedy przez wiele miesięcy moją jedyną rozrywką był wybór serialu na Netfliksie. Teraz chcę to wszystko nadrobić. Ale świadomie. Wiecie – skupić się na poznawaniu, a nie myśleć w tym czasie o milionie niezbyt istotnych w tym momencie spraw. Niech liczy się chwila. Lubię zbierać takie wspomnienia.
Życzę Wam i sobie uważnego podróżowania.