W tamtym roku musiałam zrezygnować z kajaków, ale od kiedy zrobiło się cieplej, tylko czekałam aż ruszę na spływ. I nie bez przyczyny trasy na Mazurach są uznawane za jedne z najpiękniejszych – tego trzeba doświadczyć samemu. Dla mnie spływ rzeką Marózką to poza widokami, także mniejsze tłumy niż na Krutyni i fakt, że przeważającej części jest bardzo płytko.
Gotowi do startu?
W okolicy bez mniejszego wysiłku można znaleźć masę firm, które oferują spływy na tej trasie. W cenę spływu wliczone jest wypożyczenie kajaka, kamizelki, a także dojazd z końca trasy do parkingu. Ceny w okolicznych firmach są podobne i oscylują w granicy 80-100 zł za kajak dla dwóch osób. Choć czas spływu to ok. 2,5-3 godziny, można się leniwie poruszać po trasie do woli. Polecam wybrać się w okolicy godziny 10, jeśli planujecie kajaki w weekend. To taka pora, że jeszcze spokojnie można się poruszać bez tłumów i Januszy biznesu, którzy tankują browary szybciej niż wiosłują.
Trasa spływu – kajaki Marózka
Na początku spływu dostaje się na ogół mapkę, żeby wiedzieć, gdzie należy zakończyć trasę i dzwonić po transport. Ja tym razem pogardziłam i okazało się oczywiście, że popłynęłam nie tam gdzie trzeba. Ale bez spiny – każda minuta na wodzie była tego warta. Trasa, którą płynęłam to 8 km niesamowicie malowniczą trasą. Jest tu bardzo płytko, a momentami trasa jest dość wąska. Jednak wybierając się wczesną porą spokojnie można manewrować między brzegami i zatopionymi drzewami. Większość trasy nie miałam nawet nikogo w zasięgu wzroku. Zostaje piękna przyroda Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej i szum natury. Ogrom odcieni zieleni i tej nietkniętej przez człowieka natury, to coś co daje mega spokój.
Trasa dla każdego
Momentami może trzeba trochę manewrować między zatopionymi drzewami ale ogólnie to dość prosta i przyjemna trasa. Plusem jest też to, że poza samym jeziorem, które jest przy końcu trasy raczej jest tu cień. Więc to też dobra opcja na upały. Poza piękną przyrodą, jest tu masa pięknych ważek i ptaków. Suną sobie obok nie zważając na nic. Nawet jeśli ktoś jak ja, niepewnie czuje się jeśli dno jest duuuuużo głębiej, to spokojnie da radę. Tylko Jezioro Święte na końcu trasy to już większa głębokość, ale w końcu od czego są kamizelki. Ja swoją założyłam właśnie na ostatni kawałek trasy, bo mój komfort psychiczny to ważna sprawa.
Co dalej?
Kończąc spływ można zostać na plaży i chillować, albo przemieścić się na zwiedzanie okolicy. A tu jest choćby pięknie zagospodarowany teren Parku Etnograficznego w Olsztynku. Więcej o tym miejscu możecie przeczytać w poście Olsztynek – Park Etnograficzny.