Weekend w trybie slow. W promieniach słońca, kiedy nogi same niosą. A terenów do spacerowania w Jastrzębiej Górze nie brakuje. I nie wiadomo kiedy, stuknęło 35 km w nogach. Co tu jest super? Spokój po sezonie i szum morza.
Trasy piesze – Jastrzębia Góra
Zacznę od tego, czego w wielu miejscach brakuje – dobrego oznakowania. Bardzo nie lubię w czasie spaceru zatrzymywać się, żeby sprawdzać na navi czy wydrukowanej mapce czy dobrze idę. Tu co kawałek są znaki, które wytyczają szlak, a przy miejscach, gdzie warto się zatrzymać są tablice z informacjami i ciekawostkami. Z pasa drogi wzdłuż plaż udało się tu stworzyć ciekawą i różnorodną trasę. I wcale nie musicie się od razu porywać na 20 czy 30 km, to ma być przyjemność, moment odpoczynku, chillu w promieniach słońca.
Gwiazda Północy
O to to, lubię takie smaczki. To jak stanie na Helu – tam gdzie jest początek Polski. A tu znajduje się najdalej wysunięty na północ punkt w kraju. Pierwotnie sądzono, ze to miejsce jest w niedalekim Rozewiu. A po dokładniejszych pomiarach wyznaczono miejsce właśnie w Jastrzębiej Gorze.
Tu właśnie zaczyna się spacer, wzdłuż pięknego i jakże różnorodnego wybrzeża. Kierujemy się do zejście nr 23 i idziemy w kierunku latarni Rozewie. Z lewej strony mamy widok na klif, z prawej – z prawej tylko bezkres morza. Idziemy aż do zejścia nr 19.
Lisi Jar – Jastrzębia Góra
Pierwsze trzy kroki i poczułam się jak w scenografii do Władcy Pierścieni. Żadne zdjęcia nie oddają tego klimatu, jakie tworzy głęboki jar otoczony wysokimi drzewami i korzeniami. Ale to miejsce jest też związane z ciekawą historia, bo to właśnie tu Zygmunt III Waza wyszedł na ląd po rozbiciu się jego okrętu w 1598 roku po wyprawie po koronę Szwecji. Kawałek trzeba przejść pod górę i dalej kierować się chodnikiem, żeby za moment skręcić i znów schodzić w dół.
Moc legendy
Ale zanim dojdziemy do samej plaży, po drodze mijamy kamień, a w zasadzie trzy kamienie, które są razem złączone. A wraz z tym ciekawa legenda o samotności, miłości ponad podziałami, oddaniu. Te głazy mają symbolizować samotnego niegdyś rybaka, jego wybrankę i ich synka. Czyta się z wielkim zainteresowaniem i lekką nostalgią. A widok stąd też dodaje urok chwili zadumy. Ale czas ruszać dalej.
Schodzimy do samej plaży i idziemy aż za latarnię morską. Ja akurat byłam już na samej jej górze, więc tym razem odpuściłam temat. A i mój lęk wysokości był mi za to bardzo wdzięczny. Więc spacerowałam dalej plażą, a po drodze minęłam murek ozdobiony przez uczniów szkoły. Razem tworzy to na prawdę ładny mural.
Łebski Źleb
Nie myślcie, że to tylko błogi spacer po plaży. Na koniec zostało wdrapanie się po 266 schodach i jeszcze czeka droga z powrotem. Cała trasa jest niezwykle malownicza, a przez to że też są tu różne wzniesienia, ważne miejsca czy po prostu piękne widoki, idzie się bardzo dobrze. To chyba magia morza?
Część trasy powrotnej pokonałam wzdłuż ulicy, część ścieżką w lesie. Całość trasy, którą macie zaznaczoną poniżej to ok. 8 km. Można też pójść dalej do Doliny Chłapowskiej i jeszcze ile Was nogi poniosą.
Dla mnie to całkiem nowe tereny, a bardzo spodobały mi się wąwozy i cóż – ten widok, który pokochałam – bezkres wody, i który przywiał mnie tu z odległego południa. Fajnie, że komuś się chce zadbać o czyste i dobrze oznakowane ścieżki. I zdaję sobie sprawę, że poza sezonem pewnie jest tu dobre kongo, ale to chyba o to chodzi, żeby szukać i miejsca i czasu, gdzie znajdziecie to czego szukacie. A ja szukałam ciszy.
Do tego wypadu zainspirowały mnie trasy przedstawione w przewodniku Trójmiasto – ucieczki z miasta.
A tu macie mapkę z zaznaczoną trasą