Kilka razy już był plan, żeby się tam wybrać. Ale zawsze coś i w końcu korzystając z pierwszych wiosennych dni, z zapakowanym plecakiem udało się wybrać na Wzgórza Dylewskie. Cel – wyszwedać się ile się da, zobaczyć co się da.
Trasa na Wzgórza Dylewskie
Co prawda na samą Górę Dylewską można podjechać autem, ale wtedy wycieczka skraca się o sporo kilometrów. A mi jednak zależało na tym, żeby zostawić samochód w jednym punkcie i zrobić pętlę. W nieco ponad połowie drogi jednym z punktów głównych wycieczki miało być zdobycie najwyższej góry w regionie – Góry Dylewskiej.



Kościół w Glaznotach
To właśnie tu zaczyna się trasa. Przy kościele można zostawić auto. Zaraz za kościołem znajduje się niewielkie lapidarium i tablice pamiątkowe. Są tu pozostałości fundamentów dawnej szkoły wiejskiej, której budowę wraz z kościołem rozpoczęto w 1940 roku. W wyniku działań wojennych była jednak wielokrotnie niszczona. Obecnie jest tu Tutejszość, czyli miejsce przywiązania lokalnego i patriotyzmu.
Czarnym szlakiem
Teraz zdecydowanie najnudniejsza część trasy, choć trzeba przyznać, że całkiem malownicza. Pierwsze metry pokonujemy wzdłuż główniej drogi, aż do skrętu w polną ścieżkę. Cała trasa jest bardzo dobrze oznakowana. Kierujemy się wzdłuż Zajączkowego Lasu ok. 3,5 kilometra.
Wzgórza Dylewskie
Docieramy do celu wycieczki, czyli Góry Dylewskiej. Jest to najwyższe wzniesienie w warmińsko mazurskim o wysokości 312 m.n.p.m. Można dojechać pod samą górę samochodem i o ile na trasie nie spotkałam nikogo, to tu kręciło się trochę osób. Jest to całkiem pokaźna wieża widokowa i tu zaczyna się też trasa edukacyjna. Ścieżka edukacyjna prowadzi do pięknej polany, która zachęca do chili odpoczynku czy pikniku. Jest tu też Lapidarium Geologiczne.



Jezioro Francuskie
Spacerując leśną ścieżką po ok. 2 kilometrach można dojść do najwyżej położonego jezioro w Polsce północno-wschodniej. Jezioro swoją nazwę zaczerpnęło od przykrych wydarzeń. Grupa żołnierzy napoleońskich dopuściła się gwałtu na mieszkańcach, w odwecie czego chłopi utopili tu 17 z nich. Chłopi winni mordu zostali straceni.



Droga powrotna
Tu już ciut gorzej, bo po pierwszym etapie kierowania się czarnym szlakiem gdzieś pobłądziłam. Finalnie i tak dotarłam tam gdzie planowałam, tylko trasa z 12 km miała nagle 17, choć akurat to mi nie przeszkadzało. Wygodne buty i plecak na takiej trasie to podstawa.
Bardzo fajna opcja dla tych, którzy lubią całodzienne wycieczki. Trasa prowadzi polami i lasami. Na samej trasie czarnego szlaku poza wiatami przy Górze Dylewskiej zostaje tylko piknikowanie na łąkach.