Pierwszy raz zainteresowałam się Hygge – duńską filozofią życia kilka lat temu. Moje życie było zbyt intensywne, ja byłam wkręcona w spiralę robienia miliona rzeczy na raz. To był mój sposób na ucieczkę przed myślami. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że potem wybuchną ze zdwojoną siłą.
Hygge to szeroko pojęta filozofia życia, która dotyczy kilku sfer. To nie tylko porządek w uczuciach, ale też umiejętność otaczania się przedmiotami, które mają wartość emocjonalną. To stadium uważności. Wracam do tego teraz, kiedy tego skupienia i zatrzymania się na chwili potrzebuję. A zabieganie przestaje mnie rajcować, a zaczyna męczyć.
Skąd się wzięło hygge?
Zainteresowanie tym życia wynika z potrzeby życia wolniej, ale mocniej. Samo hygge, wywodzi się z Danii, nie da się dosłownie przetłumaczyć tego pojęcia, ale można spotkać się z takimi określeniami jak uczucie zadowolenia, przytulności, życia tu i teraz. I choć to co składa się na filozofię hygge nie jest niczym odkrywczym, to nauka skupienia się na chwili i szukania w niej przyjemności jest czymś co często zaniedbujemy. Ja śmiało mogę powiedzieć, że na pewno. A przecież nie muszę pić kawy w pędzie, robić trzech rzeczy na raz. Sama sobie to narzucam, a to odbiera mi radość z małych rzeczy.
Dom jest oazą
Może to wynika z kiepskiej pogody jaka tam panuje, ale Duńczycy bardzo cenią sobie czas spędzony w domu. Przywiązują sporą wagę do stworzenia przytulnego kąta, a wspólne gotowanie ze znajomymi jest bardzo hygge. A ja zdecydowanie jestem fanką wieczorów ze znajomymi z dechą przekąsek, godzinami rozmów, graniem w planszówki. Ale moje hygge to też piknikowanie, to korzystanie z bogactwa przyrody, leśne kąpiele.
Hygge po mojemu
Próbują nauczyć się zwolnić. Tworzyć swoje mały rytuały, które mają mi w tym pomóc. Staram się nie żłopać litrami kawy, ale znaleźć taki moment, kiedy będę mogła to celebrować. Skupić się tylko na tym i niczym więcej. Staram się wtedy odłożyć telefon, nie dekoncentrować. Coraz częściej robię tak też wtedy, kiedy ruszam zwiedzać. Odpalam tryb samolotowy w telefonie i korzystam tylko z aparatu. Chłonę co widzę, nie skupiam się na internetowych sprawach.
Mniej znaczy więcej
Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś pisałam, że na pierwsze wypady pod namiot miałam cały bagażnik gratów. Teraz spokojnie mieszczę się w jednym plecaku. I tak ograniczam liczbę ciuchów sprzedając je na Vinted, ale też rzeczy jakie mnie otaczają. Lubię prostotę, świeże kwiaty na stole, zapach pięknych świec. Moje hygge to też aktywność – ja akurat polubiłam jogę, to moja dawka spokoju i skupienia na moim ciele.
Znajdź coś dla siebie
Jest cała masa poradników, artykułów na ten temat jakie można znaleźć. Jednak na zawsze uważam, że warto z nich wyciągnąć to czego najbardziej potrzebujemy – w moim przypadku to chwila dla siebie, w skupienia, dla Ciebie może więcej czasu z bliskimi. Małe kroki wcale nie są takie małe.