Jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam odróżnić prawie żadnego grzyba i śmiem twierdzić, że szybciej bym się o jakiegoś potknęła, niż coś świadomie znalazła. A, że kocham las miłością szczerą i z dużą wdzięcznością podchodzę do darów natury, to i na grzybach coś się już znam.
Leśne spacery
Chciałabym powiedzieć, że już sam spacer po lesie daje dużo. Ale czym jest spacer przy tej ekscytacji, kiedy zobaczy się jednego grzyba, a zaraz obok gromadki kolejnych. Nie wiadomo co najpierw zbierać, nie wiadomo gdzie patrzeć – lubię to bardzo. Ja jestem zadaniowcem, jak idę na grzyby to chcę je znaleźć. Jasne, że nie zawsze się uda, ale u mnie tryb poszukiwacza mocno się uruchamia. Mam swoje miejsca na grzyby jak przystało na grzybiarza i nawet pajęczyna w twarz czy mokre buty jakoś wtedy nie przeszkadzają.
Król lasu
Ja się tam cieszę z każdego jaki znajdę, ale wiadomo co jest świętym Graalem grzybiarzy – prawdziwki. Piękne, mięsiste, majestatyczne. Pachną nieziemsko, smakują jeszcze lepiej. Zanim się nauczyłam, to i psikusy się znalazły, jak choćby cały kosz goryczaków. Czy moje ciągłe pytania – a ten jest dobry? Zbieram tylko te, których jestem pewna. Nie jestem jakimś super znawcą, w moim koszu najczęściej pojawiają się prawdziwki, podgrzybki, koźlarze, kurki. A koszenie opieńki to coś pięknego.
Szanuj – nie niszcz
Wystarczy się rozejrzeć, to ile pięknych okazów kryje las to coś niesamowitego. Prawdziwa magia – od kolorów, przez kształty. Strasznie mnie wkurza jak widzę, że tu sobie ktoś kopnął grzyba, tu sobie zdeptał. No ok – nie wszystkie wędrują do koszyka, ale cóż on zawinił, że nie jest jadalny? Ciężko się schylić i sprawdzić? No ale to tylko takie moje leśne żale. Sama z lasu zabieram też szyszki czy gałązki z drzewek iglastych, ale zawsze biorę to co już spadło. I jeszcze proszę – miałeś siłę przynieść jedzenie i picie, to zabierz też śmieci.
Słoiki, suszenie i inne grzybowe sprawy
Jak sobie przypomnę, jak kiedyś do północy gotowałam zalewę octową to dalej mi niedobrze. Ale zbieranie to tylko część zabawy, grzyby trzeba też oczyścić i jakoś przerobić. Ja głównie zbieram na suszenie, a potem rozdaję po znajomych, a dla mnie dalej zostaje tyle, że do kolejnego sezonu wystarcza. A nawet kilka grzybków wrzuconych do sosu dodaje mu mega smaku i aromatu.